Recepta #2
27 czerwca, 2025
Przeczytasz w 3 minuty

W dyskontowej poczekalni
Spoglądając na polski krajobraz handlu detalicznego od kilku lat obserwujemy, jak jego architektura staje się coraz bardziej zdominowana przez format niewielkich sklepów, oferujących ograniczony asortyment w niskich cenach. Dyskonty – bo o nich mowa – takie, jak Biedronka, Lidl, Netto czy Aldi są dziś liderami rynku, zostawiają w tyle hiper- i supermarkety. Oddają się w tym krajobrazie wojnom cenowym i bezwzględnej walce o klienta, który akurat ten typ sklepów bardzo polubił, ze względu na jego bliskość, niewielką powierzchnię (a więc i szybkość odhaczania pozycji na domowych listach zakupowych), dobór asortymentu i atrakcyjność cenową.
Sprawa dość oczywista, gdy chodzi o żywność – jeść każdy musi i to każdego dnia. Zwykle nie robimy zakupów codziennie, a bliskość dyskontów wywołuje również pewną zmianę nawyków zakupowych. Nie kupujemy tak bardzo na zapas, bo mamy blisko i możemy zawsze kupić świeże. Wzrost kosztów życia sprawia, że dokładniej oglądamy każdą wydaną złotówkę i szukamy miejsc, gdzie jest tanio.
Non-food’owy zawrót głowy
Ale… dynamiczny przyrost w krajobrazie handlowym obserwujemy również wśród sieci dyskontowych, których do typowo żywnościowych raczej zaliczyć nie możemy, jak: Pepco, Action, Dealz, KiK, TEDi i inne. Mimo, że polski rynek handlu detalicznego cechuje się dużym nasyceniem, wciąż słychać o nowych graczach, którzy decydują się na wycięcie kawałka tego tortu. W Polsce dyskonty posiadają aktualnie około 40% rynku handlu detalicznego.
Popyt na artykuły nieżywnościowe pozostaje skorelowany z siłą nabywczą. W krajach, takich jak Niemcy czy Wielka Brytania, artykuły nieżywnościowe stanowią ponad połowę sprzedaży detalicznej. W Polsce siła nabywcza na jedną osobę to wciąż ok. 33% średniej unijnej za 2024 rok.
Na trudne czasy
Okoliczności sprzyjają dyskontom, zarówno żywnościowym jak nieżywnościowym. Dyskontowy model biznesowy, ze względu na swoją zwinność, szybko i sprawnie dostosowuje się do zewnętrznych okoliczności. Kryzysy zwykle wywołują polaryzację. Wzrost kosztów życia i przejście w tryb oszczędnościowy, będzie wymagać dostosowania się do potrzeb zarówno klientów o wysokich jak i niskich dochodach. Swego czasu, w niektórych kręgach robienie zakupów w dyskontach było postrzegane jako wstydliwe, a postawienie na stole produktów z dyskontów świadczyło o biedzie bądź skąpstwie. To już przeszłość. Diametralnie inaczej postrzegamy dyskonty dziś. To od strony konsumenckiej. Pomogło wprowadzenie przez dyskonty luksusowych linii produktowych, adekwatnie opakowanych.
Model, który wygrywa
Od strony biznesowej, dyskont należy postrzegać już nie jako format budżetowy, z niską jakością przestrzeni handlowej i obsługi, ale jako absolutnie strategiczny model biznesowy. Ze względu na swoją zwinność zdolny do mocnego przyspieszenia wzrostu, nawet w trudnych czasach, dzięki efektywności operacyjnej, niskim kosztom funkcjonowania, sprawności łańcucha dostaw, skalowalności i dobrze zaplanowanej i zorganizowanej ekspansji.
W e-commerce potrafią?
Na koniec rodzi się pytanie: a co z digitalem? Przecież e-commerce „rules”.
Praktyka biznesowa pokazuje, że e-commerce to nie jest to, co dyskontowe tygrysy (szczególnie żywnościowe) lubią najbardziej.
E-commerce jest kosztotwórczy, a dyskont niskie koszty ma wpisane w swoje DNA.
Mimo swojej prostoty dyskonty są bardzo elastyczne i innowacyjne, szybko reagują na zmieniające się potrzeby rynku. Nie omija ich wprowadzanie nowych technologii, choćby aplikacji mobilnych czy rozwiązań omnichannel-owych. Wszystko po to, by zakupy stawały się wygodniejsze.
Dobrze przemyślane strategie omnichanelowe proponują lepiej zbalansowane kosztowo podejście, poprzez odpowiednie połączenie zrównoważonej wydajności i efektywności z nowymi możliwościami dotarcia do klientów. A w omnichannel wszystko musi być skoncentrowane wokół klienta.